Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/356

Ta strona została przepisana.

— To słuszne.
I sędzia wydał rozkazy.
Szukano, szperano, ale daremnie.
Monety złote i srebrne były już w Berlinie, w torbie podróżnej Roberta Verniere.
Od kilku chwil nasz przyjaciel Magloire, przyszedłszy do fabryki, obecny był przy tej scenie.
Daniel Savanne spostrzegł mańkuta.
— Jakże się miewa Marta? — zapytał go.
— Dobrze, panie sędzio — odrzekł Magloire. — Dzieci zapominają prędzej niż my, starsi... To rzecz wieku i to ich szczęście... Ona jednak ma naturę wyjątkową... Przyszedłem poprosić pana, panie sędzio, czy nie mógłbym z mieszkania pani Sollier zabrać trochę bielizny i rzeczy, należących do małej...
— Upoważniam cię do tego, mój przyjacielu — podchwycił sędzia.
W tejże chwili nadszedł Henryk Savanne.
Ukończył już wszystkie przygotowania do pogrzebu i przyszedł o tem oznajmić stryjowi.
W godzinę później pokój na dole został powleczony kirem.
Pośrodku stanął katafalk, na którym spocząć miała trumna, otoczony świecami w wielkich lichtarzach srebrnych.
Wybiła godzina jedenasta.
Robotnicy odłożyli narzędzia robocze i poszli na śniadanie.