W Mordze, z rozkazu pana Savanne i jego kosztem, dopełniono zabalsamowania.
Trumnę wyjęto z furgonu.
Sędzia śledczy kazał ją przenieść do pokoju żałobnego.
Grivot, Magloire i dwaj robotnicy, wzięli na barki trumnę i położyli ją na katafalk.
I nikczemny łotr, zawsze panując nad sobą, nie drżał wcale, czując ciężar trumny tego, którego tak podle uknuł ruinę; tego, którego zamordował, bo, jako wspólnik Roberta Verniere, był również jak on odpowiedzialny za spełnioną; zbrodnię.
Wieko trumny zostało zdjęte.
Na piersiach Ryszarda postawiono krucyfiks, wodę święconą u nóg i zapalono świeco.
Ukazała się twarz zmarłego, skąpana w świetle, skupiającem się na niej...
Rysy tego oblicza nie zmieniły się wcale.
Dusza zacna i prawa, która ożywiała była to biedne ciało, zdawała się odbijać wciąż jeszcze na tej szlachetnej postaci spokojnej i bladej.
W tejże chwili poraź pierwszy Grivot nie mógł się powstrzymać od drgnięcia.
Szalona myśl przebiegła mu przez głowę, że ten nieboszczyk za chwilę otworzy oczy, podniesie rękę z całunu i zawoła, wskazując na niego:
— Oto jeden z morderców moich!..
Zbladł i zachwiał się.
Magloire widział, że blednie i chwieje się na nogach.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/358
Ta strona została przepisana.