— Założę zaraz akta: Interes Gabryela Savanne — ciągnął dalej Wiewiórka. — Tej nocy obmyślę plan, a jutro dam moim ludziom szczegółowe wskazówki do działania.
Były inspektor policyi dodał z uśmiechem:
— Wybaczy mi pan jeszcze jedno pytanie... Czy pan nie jest krewnym pana Daniela Savanne, sędziego śledczego, jednego z najzdolniejszych?
— To mój brat — odpowiedział Gabryel — i dlatego właśnie prosiłem pana o zupełną dyskrecję... Mój brat jest nieskazitelny, więc ma prawo surowo sądzić błędy innych, a ja mam syna... Otóż niech nigdy ani mój brat, ani mój syn, nie wiedzą, że ja popełniłem w życiu czyn, za który muszę się rumienić.
— Możesz pan rachować na mnie, komendancie, przysięgam panu! — odparł Wiewiórka uroczystym tonem. — Tajemnica pańska będzie dobrze strzeżona.
— Jeden tylko człowiek ją znać będzie: Ryszard Verniere — podchwycił oficer marynarki — ale jemu mogę powiedzieć wszystko... To przyjaciel pewny i pobłażliwy, który mnie zgani, ale daruje... Proszę więc, niech pan niezwłocznie rozpocznie poszukiwania...
— Jutro, powtarzam panu, moi ludzie zaczną już działać.
— O jeżeli się panu powiedzie, będzie pan miał prawo do zupełnej wdzięczności mojej...
Potem, ukłoniwszy się dyrektorowi agencyi, który go odprowadził do drzwi gabinetu, Gabryel Savanne odszedł.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/36
Ta strona została przepisana.