— Mamo, czy ja się mylę? — wszak brat mego ojczyma mieszkał w Saint-Ouen pod Paryżem.
— Nie mylisz się, moje drogie dziecko... rzeczywiście mieszka w Saint-Ouen, gdzie stoi na czele wielkiej fabryki pod jego firmą.
— Pod firmą Ryszarda Verniere?
— Tak... Ale dlaczego ty o to pytasz? Dlaczego drżysz i zkąd ta trwoga na twojej twarzy i w twoim wzroku?
Filip podał dziennik matce i wskazał jej palcem artykuł, który rozpoczął czytać.
— Przeczytaj mamo, — rzekł. — Nie wiem, co zawierają ostatnie wiersze tego opowiadania, ale pierwsze przejęły mnie zgrozą...
Aurelia, zdjęta przestrachem, widząc trwogę syna, przebiegła gazetę, podaną jej przez Filipa, i również przeczytała najprzód tytuł artykułu, potem gorączkowo ciąg dalszy.
Boleść niewysłowioną ogarnęła całą jej istotę, krople potu wystąpiły na skronie pod włosami.
Filip czytał przez jej ramię jednocześnie z nią.
Wkrótce doszli do tego zdania:
„Trup zamordowanego właściela fabryki i ciało odźwiernej podnieśli dzielni ludzie, którzy nadbiegli śpiesznie na pomoc swemu pryncypałowi.“
Podwójny okrzyk wydarł się jednocześnie z ust matki i syna.
Aurelia, blada i drżąca, ciągnęła dalej:
„Morderstwo i pożar miały za pobudkę kradzież.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/362
Ta strona została przepisana.