Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/372

Ta strona została przepisana.

poszukałeś i znalazłeś go... bez wątpienia, w domu twego brata... Wespół z nim spełniłeś dzieło nikczemne. Zamordowałeś, okradłeś, i w nadziei, że ślady znikną, podpaliłeś fabrykę’.. Zbyteczna ostrożność, ponieważ ślady nie znikły i sprawiedliwość jest na śladzie winowajców!..
Robert, biały jak bielizna, tyle gwałtu musiał zadać sobie, wysłuchał tej długiej tyrady z pozornym spokojem niewzruszonym.
— Cóż na to odpowiesz? — zapytała Aurelia, po chwili milczenia.
— To, co już odpowiedziałem! Jesteś szaloną!
— Więc uważasz się za niewinnego?
— Naturalnie!..
— To usprawiedliw się.
— Po co?.. Nie będę czynił takiego zaszczytu niedorzecznemu oskarżeniu, aby się przeciw niemu bronić!..
— Wszystkie pozory są przeciw tobie!
— Najprzód, to nieprawda! a nawet gdyby tak było, jaki możnaby z tego wyprowadzić wniosek. Pozory nie są jeszcze dowodem. Iluż ludzi, skazanych na podstawie pozorów i straconych, potem zostało uznanych za męczenników... niestety już zapóźno, a niewinność ich stawała się tak jasną jak słońce... Tu jest tylko jeden winowajca... i to ty!..
— Ja! — powtórzyła Aurelia zdumiona.
— Tak, pani, i gdybym nie zapanował nad sobą, byłbym pani wymierzył karę zasłużoną! Byłbym panią zgniótł... Mam ja wady, przyznaję, i mogłaś się pani na nie często żalić. Jestem graczem, rozrzutnikiem, mężem złym, ale dla tych błędów narzucić mi oskarżenie potwor-