Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/376

Ta strona została skorygowana.

Nędznik mówił to głosem, z udanego wzruszenia drżącym, a z oczu, jak się zdawało, gotowe były popłynąć łzy.
Przez kilka chwil trzymał chustkę przy oczach nąj zupełniej suchych.
Aurelia dała się oszukać tą komedyą, odegraną z niezwykłą zręcznością.
— Pojmuję tę potrzebę samotności, mój przyjacielu — rzekła — i opuszczę cię... Ale pozwól mi zadać jedno pytanie...
— Jakie?
— Czy zbrodnia okropna, której ofiarą padł twój brat nieszczęśliwy, nie czyni potrzebną obecność twą w Saint-Ouen?
Robert pomimowoli drgnął.
— Moją obecność w Saint-Ouen? — odparł. — A do czego mogłaby się ona przydać?
— Najprzód, ażeby oddać ostatnią posługę bratu, będąc na jego pogrzebie.
— Przybędę zapóźno... pogrzeb pewnie już się odbył...
— Będziesz mógł przynajmniej pomodlić się na jego grobie.
— To uczynię później...
— Brat miał córkę..
— Więc?
— Kradzież, następnie morderstwo, a suma skradziona stanowiła majątek... Pożar zniszczył fabrykę... To ruina dla biednego dziecka. Ona jest twoją synowicą...Winieneś jej pomoc i opiekę.