— Ja nie posiadam nic... Na co więc mogłaby się jej przydać pomoc i opieka moja?
— Nie pozwoliłbyś jej przynajmniej żyć z jałmużny obcych.
— Czyż mogę jej ofiarować podzielenie się majątkiem, którego nie mam?
— Ja jestem twoją żoną i oddaję do rozporządzenia sieroty część tego, co do mnie należy, ażeby ją ocalić od upokorzeń, których mogłaby doświadczyć, ażeby oddalić od niej niedostatek i ażeby nauczyć ją, aby cię polubiła.
— Ja jej nie znam...
— Ale ją poznasz.. Obowiązkiem twoim zastąpić jej ojca, którego pozbawiła ją zbrodnia... Nie możesz opuścić córki brata, ty będziesz odtąd jej jedynym krewnym... Z Ryszardem Verniere byłeś poróżniony, ale śmierć zaciera wszelkie urazy... Choć raz w życiu pozwól, że tobą pokieruję... Wyjdziesz na tem dobrze... Pojedziesz do Paryża, dokąd będę ci towarzyszyła... Zobaczymy się z twą synowicą i powiemy jej:
— Kochane dziecko, nie płacz, a przynajmniej niechaj łzy twoje mniej będą gorzkie... Ufaj w przyszłość. U nas będziesz miała rodzinę, na którą możesz liczyć... Dlaczego mi nie odpowiadasz? — dodała pani Verniere, widząc, że Robert milczy. — Czy inaczej się na to patrzysz?.. O czem myślisz?
— O twoim synu — odparł łotr, którego widoki podróży do Paryża, a zatem i do Saint-Ouen, teatru jego zbrodni, przejmowały wielkim przestrachem.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/377
Ta strona została skorygowana.