— Dla ciebie, moje biedne dziecko — rzekła — chcę być matką... Matką pełną uczucia!.. Pomówimy następnie o tym, którego już niema i którego opłakujemy razem...
Alina płakała rzewnio.
Filip, nieruchomy i niemy, patrzył na tę młodą dziewczynę, której przed pięciu minutami jeszcze nie znał, i czuł, jak go ogarnia dziwny, niewytłomaczony niepokój.
Bo pomimo płaczu, od którego oczy były zaczerwienione, pomimo zmartwienia, od którego pobladły jej rysy zmęczone, Alina w tym stroju czarnym pozostawała idealnie piękną i nawet jeszcze bardziej teraz, gdy cierpienie poetyzowało jej urodę.
Filip znajdował się jakby w zachwycie wobec tej twarzy dziewicy męczennicy, wobec tych wielkich oczu wilgotnych, których spojrzenie, skąpane w łzach, nie zatrzymało się wcale, na nim.
Pomału, pod wpływem pieszczot pani Verniere, uspokoiła się nieco. Jakaś nić sympatyi zawiązała się odraził między temi obiema kobietami.
Lokaj oznajmił, że podano śniadanie.
— Nie możemy pomówić w tej chwili — rzekł Daniel Savanne do Roberta — ale podczas naszej bolesnej podróży do Saint-Ouen, dam panu o zbrodni, okrywającej nas żałobą, objaśnienia, których pan oczekujesz niezawodnie z niecierpliwością.
— Będę czekał — odpowiedział Robert. — Ale pozwoli mi pan przedewszystkiem zadać sobie jedno pytanie...
— Jakie?
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/395
Ta strona została przepisana.