— Czytałem w Berlinie w jednej z gazet francuskich sprawozdanie z katastrofy...
— Więc?..
— Pisano o kobiecie, ofierze swego poświęcenia...
— Odźwiernej fabrycznej, tak...
— Czy ta biedna kobieta żyje?
— Żyje.
— Czy jest nadzieja ocalenia jej?
— Nietylko nadzieja.. ale pewność.
Robert czuł dreszcz, przebiegający mu po skórze.
Daniel Savanne ciągnął dalej:
— Niestety jednak wyzdrowienie jej będzie zawsze niezupełne...
— Dlaczego?
— Otrzymałem wczoraj raport od chirurga głównego w szpitalu św. Ludwika, z wiadomością o przedsięwziętej przezeń operacyi u rannej. Operacya powiodła się doskonale, ale kula, ugodziwszy nieszczęśliwą, zrządziła wielkie zaburzenia w organach wzroku. Weronika Sollier wyjdzie ze szpitala tak silną, jak była przedtem, ale dotknięta ślepotą na całe życie.
— Niewidoma! — wykrzyknął Robert tonem głębokiego ubolewania, ale z uczuciem wewnętrznem niezmiernej radości
— Tak, niestety... nieuleczalną, jak się zdaje na zawsze...
Weszli do sali jadalnej i rozmowa z konieczności została przerwaną.
Lecz bratobójca pozbył się już ostatniej obawy.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/396
Ta strona została przepisana.