Elegancki ekwipaż posuwał się na samym końcu.
W powozie tym znajdował się tylko jeden człowiek.
Był to baron Wilhelm Schwartz, urzędnik do szczególnych poruczeń przy ambasadzie niemieckiej.
Co na pogrzebie wielkiego przemysłowca porabiał naczelnik szpiegów w Paryżu?
Z depeszy, przysłanej mu z Berlina, dowiedział się o przyśpieszonym wyjeździe Roberta z rodziną; w telegramie tym zalecano mu powziąć wiadomość o przyczynie tej nagłej i nowej podróży do Francyi.
Nie chcąc się tym razem zdawać na nikogo, przyjechał do Saint-Ouen, a rezultat jego spostrzeżeń osobistych dał mu do myślenia, że był na mylnej drodze w pierwszych domysłach.
Jakże przypuścić, że Robert tak śpieszący do Paryża z żoną i pasierbem i idący teraz z twarzą, skrzywioną z bólu, po za karawanem brata, był mordercą tego brata.
Nic w świecie nie mogłoby się wydać nieprawdopodobnem. Niemniej jednak w głowie tego Niemca powstała niejaka wątpliwość, a raczej cień wątpliwości.
— Wszystko jest możebne — mówił do siebie — nawet to, co jest nieprawdopodobne... nawet niemożebność...
Wiemy, że się nie mylił.
Matylda i Aurelia postanowiły nie pozwolić Alinie, by wysiadła na cmentarz.
Obawiały się dla biednego dziecka nowego ataku, którego skutki mogłyby być niebezpieczne.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/403
Ta strona została przepisana.