Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/406

Ta strona została przepisana.

— Ryszard Verniere nie był ubezpieczony! — odparł urzędnik.
— Nie był ubezpieczony! — zawołał Robert — to trudne do uwierzenia i nieprzebaczalne... Ależ to prawie szaleństwo!
— Tak, byłoby to szaleństwo, gdyby nie okoliczności, w jakich to nastąpiło.
I Daniel opowiedział, skutkiem czego ubezpieczenie nie zostało odnowione.
— A! to fatalność! — wyszeptał Robert.
— Tem bardziej — podchwyciła Aurelia — należy urzeczywistnić projekt, który poruszyłam...
— Ja — odezwał się Daniel — nie wątpiłem nigdy w dobroć serca państwa obojga... byłem zgóry pewny, że ofiarujecie opiekę biednej Alinie, ale nie o tem ja marzyłem...
— A o czem? — zapytał bratobójca.
— Wiem, bo mi Ryszard o tem mówił, żeście niegdyś uczyli się razem mechaniki, stosowanej do przemysłu, potrzeb wojskowych, marynarki, i że pańska wiedza i zdolności w niczem nie ustępowały, posiadanym przez niego, i że niegdyś myślał o przypuszczenie pana do współki, lecz zaszła między panami różnica poglądów nagle was poróżniła... Czy tak?..
— Najzupełniej.
— A więc dlaczegobyś pan dziś nie poprowadził dalszego ciągu jego interesów, tak fatalnie przerwanych, a coraz więcej się rozwijających z każdym dniem?..