Pani Verniere, uderzona ostatniemi słowy Daniela Savanne, słuchała z natężoną uwagą.
— Tak pan sądzisz — rzekł Robert po chwili milczenia. — Przyjąć interesa brata! Interesa przedsiębiorstwa, które nie istnieje.
— Czemu nie? — odparł urzędnik. — Alina, pańska synowicą, wniosłaby place i dwadzieścia pięć tysięcy franków dla rozpoczęcia odbudowy starej fabryki.
— Co to znaczy dwadzieścia pięć tysięcy franków — zawołał Robert. — Budynki kosztować będą przeszło sto pięćdziesiąt tysięcy franków, a machiny dwieście tysięcy. Dla odbudowania fabryki i wprowadzenia jej w ruch, tak jak była czynna, potrzeba byłoby co najmniej pięćset tysięcy franków, włączając w to kapitał obrotowy. Otóż wyznaję przed panem, panie sędzio, że jeśli żona jest bogatą, ja jestem biedny i nie mogę rozporządzać żadnym kapitałem. Żałuję tego bardzo, gdyż z radością przyjąłbym kombinacyę, pozwalającą zapewnić przyszłość mej synowicy i utrzymać firmę, którą brat mój potrafił wyróżnić zaszczytnie wśród największych przemysłowców... Ale to kwestya pieniędzy, a w tem położeniu przyznaje pan, że jest ona niemożebną..
Daniel Savanne spoglądał na Aurelię, a spojrzenie jego zdawało się mówić:
— No, pani... Pani, co jesteś bogatą, co przed chwilą okazywałaś taką życzliwość dla swej synowicy... czy nie przetniesz tej kwestyi?..
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/407
Ta strona została skorygowana.
LVIII.