Aurelia zrozumiała wybornie błaganie, zawarte w tem spojrzeniu.
— Dasz pan mężowi memu dwadzieścia cztery godzin do namysłu — rzekła z uśmiechem.
— I owszem, pani — zawołał Daniel, pomyślawszy, że wygrana jest rzecz, skoro pani Verniere widocznie się nią zajęła.
— Ona się do tego weźmie — rzekł do siebie Robert Verniere.
Projekt, podany przez sędziego śledczego, nęcił go wielce i chętnie by go przyjął na swoją korzyść.
Ale strzegł się popełnić tę nieostrożność.
Użyć na odbudowanie fabryki pieniędzy, skradzionych bratu, czyż nie byłoby to niezawodnie obudzić podejrzeń żony i wzniecić ich w umysłach innych?
Tysiąckroć lepiej byłoby wyznać swe ubóstwo i pozostawić Aurelii czynienie wkładów.
Przytem był to sposób dostania się do pieniędzy żony, których dotąd potrafiła tak skutecznie bronić przeciw niemu.
Daniel Savanne zabrał głos.
— Alina ma dopiero lat ośmnaście — rzekł. — Musimy zwołać radę familijną, dla pilnowania jej interesów.
— Będę pana prosił o zajęcie się tem — odparł Robert — bo ja, jak panu wiadomo, nie mam żadnych stosunków w Paryżu.
— Niech pan będzie spokojny, ja się wszystkiem zajmę.
Zbliżała się godzina obiadu.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/408
Ta strona została skorygowana.