Słodka i smutna twarz Aliny zapełniła jego myśl i stała się miłem widziadłem.
Wstał o świcie.
Matka, usłyszawszy, że chodzi w sąsiednim pokoju, wstała również, ubrała się śpiesznie i przyszła do niego.
— Moje drogie dziecko — odezwała się doń — chciałabym z tobą porozmawiać poważnie.
— Jestem na twoje rozkazy, mamo — odrzekł młodzieniec, nieco zdziwiony. — Ale wyznąję, że mnie trochę zaintrygowałaś.
— Zrozumiesz mnie zaraz... Usiądź tu przy mnie i przygotuj się do odpowiedzenia mi wprost szczerze i rozważnie, jak przystoi mężczyźnie.
— Więc chodzi o coś bardzo poważnego, moja mamo? — zapytał.
— Tak, chodzi o twoją przyszłość.
— O moją przyszłość! — powtórzył młodzieniec.
— Bo twoja odpowiedź albo mnie utrwali w powziętym projekcie, albo każę mi go się wyrzec..
— Cóż to za projekt?
— Dowiesz się, ale odpowiedz mi najpierw...
— To zapytaj mnie, mamo, czemprędzej.
— Twoje studya w szkole sztuk i rzemiosł w Châlons uważasz jako prawie już ukończone?
— O! ukończone zupełnie.. Przez połączenie praktyki z teoryą, otrzymałem już wykształcenie gruntowne... jako rysownik i mechanik znam wszystko, co można umieć.
— Jesteś tego pewien?
— Tak i moje przekonanie podzielają profesorowie, którzy powiedzieli mi w chwili mego wyjścia ze szkoły,
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/410
Ta strona została skorygowana.