Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/411

Ta strona została skorygowana.

że, gdybym zechciał objąć kierownictwo jakiego przedsiębiorstwa technicznego, mógłbym to śmiało uczynić...
— A tybyś się nie wahał?
— Ani minuty.
— Jesteś jeszcze bardzo młody.
— Co to szkodzi, skoro się nauczyłem myśleć i zastanawiać...
— Ale ażeby rozkazywać?
— Kiedy się umie być posłusznym, to umie się i rozkazywać.
Pani Verniere ciągnęła dalej:
— Więc gdybym ja ci zaproponowała spółkę z mechanikiem, zasłużonym wynalazcą, cobyś na to odpowiedział?..
— To zależy...
— Od czego?
— Gdyby chodziło o spółkę z cudzoziemcem, naprzykład z niemcem, odmówiłbym stanowczo...
— I jabym ci nic podobnego nie zaproponowała... chodzi o przedsiębiorstwo we Francyi...
— We Francyi?
— I to pod Paryżem.
Filip drgnął.
Odrazu zrozumiał myśl matczyną.
— A! — rzekł. — Mama ma na myśli odbudowanie fabryki pana Ryszarda Verniere.
— Być może...
— A spólnikiem, którego mi wybierasz, jest mój ojczym.
— A gdyby tak było?..