I Aurelia opuściła męża.
Ten z dobrą wiarą twierdził, że fabryka w Saint-Ouen, odbudowana, będzie się rozwijała pomyślnie, pod jego kierunkiem i że ta pomyślność przybierze kolosalne rozmiary.
Z wielką też ochotą przyjmował swego pasierba za wspólnika.
Młodzieniec, tak, jak go poznał, stanie się dla niego, o czem nie wątpił, nieoszacowanym współpracownikiem.
Robert doświadczał głębokiej radości, myśląc, że znajdzie się na czele pierwszorzędnego przedsiębiorstwa, że będzie mógł na wielką skalę urzeczywistnić wymarzone wynalazki i rozkazywać armii robotników, stać się człowiekiem poważanym, osobistością wybitną, obracać milionami.
W upojeniu tej radości zapomniał o swej zbrodni.
Nagle jednak powróciła mu pamięć.
Klaudyusz Grivot! Jego wspólnik. Ten wspólnik upomni się o swoją część... Trzeba będzie policzyć się z nim.
Ha! to da mu jego część: dwieście dwadzieścia pięć tysięcy franków, i wszystko się skończy.
Pozostanie mu jeszcze przeszło pięćset pięćdziesiąt tysięcy franków, licząc w to trzysta tysięcy franków z depozytu Gabryela Savanne, o którym Klaudyusz nie wiedział.
Majstra zatrudni w fabryce, da mu nawet piękne stanowisko, tak, ażeby go jeszcze mieć pod ręką, w razie gdyby zaszły jakie zawikłania.
Cóż znowu! nie wierzył w nie!
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/418
Ta strona została przepisana.