Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/423

Ta strona została przepisana.

Mordercy, którego widziała niezawodnie, z którym walczyła, nie mogłaby teraz poznać, gdyby go stawiono w jej obecności
Wiadomości, dostarczone przez nią, gdy będzie można ją wypytać, czy będą dostateczne do wykrycia i ujęcia winowajców?
Tylko przyszłość może rozwiązać tę zagadkę.


∗             ∗

Z dniem poprzednim temperatura tak nizka już od pewnego czasu nagle się podniosła.
Słońce świeciło blaskiem zupełnie wiosennym na niebie bez chmur, zwiastującem jakby szereg pięknych dni.
Okoliczności, znane naszym czytelnikom, przeszkodziły Magloirowi mańkutowi, w odbywaniu owych codziennych kolejek, które zresztą bardzo przykremi czyniło przejmujące zimno.
Widząc czas tak pogodny, pomyślał, iż trzeba korzystać, dla napełnienia worka, który szczególnie schudł, skutkiem ofiar codziennych.
Zresztą miał teraz podwójne obowiązki, musiał się opiekować swą starą matką i małą Martą. Trzeba było powetować zarobki, stracone przeszło od tygodnia. W sobotę zrana, wesół, że znów powraca do życia czynnego, do jakiego się przyzwyczaił, wziął swą katarynkę i zawiózł ją do zakładu matki Aubin, gdzie chciał zjeść śniadanie przed rozpoczęciem kolejki.
Dnia tego zamierzał zwiedzić Clichy, Neuilly, Courbevoi i Asnières