Matka i córki poszły za przykładem, danym przez głowę rodziny i we trzy powiększyły o piętnaście franków skarb dziecka.
Oficer podał znów rękę kataryniarzowi.
— Przychodź tu częściej, mój zuchu — rzekł doń — muzyka twoja sprawi nam zawsze przyjemność.
— Dziękuję, mój komendancie, dziękuję ci z całego serca i paniom również — odparł Magloire, któremu Marta oddała otrzymane pieniądze.
Potem gdy dzieweczka dygnęła ładnie, ukłonił się, zdjąwszy czapkę, i pchnął dalej katarynkę.
Przed domem, gdzie zatrzymał się nieco dalej, rozpoczęła się taka sama scena prawie bez zmiany.
Państwo i służący znów go wypytywali i grube monety srebrne posypały się w drobną rączkę Marty.
Magloire mówił do siebie:
— Jeżeli tak będzie dalej, to zostaniemi milionerami, zanim dotrzemy do Coubevoie na śniadanie! I było tak dalej.
Łatwo zrozumieć, że wypytywania i opowiadania, następujące bez przerwy, opóźniły wędrówkę do tego stopnia, że do południa kataryniarz odwiedził ledwie połowę swych klientów w Clichy.
Na śniadanie zatrzymali się w małej restauracyi, a o godzinie wpół do drugiej udali się w dalszą drogę.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/429
Ta strona została przepisana.