dość... Nie chcę go, więcej... W Niemczech wszystko już daremne... Pchany potrzebą, robiłem głupstwo za głupstwem, i ażeby o tem wszystkiem dać zapomnieć, ażeby mieć widoki do odzyskania położenia korzystnego, muszę we Francyi zjednać dla siebie poważne stanowisko... Rozumiesz mnie... Jeżeli zdecydowałem się przyjechać do Paryża, to głównie po to, ażeby się z tobą zobaczyć...
— Ażeby się ze mną zobaczyć? — powtórzył Klaudyusz ze zdziwieniem prawdziwem czy też udanem.
Robert ciągnął dalej:
— Musisz mi wytłomaczyć jasno i żywym głosem wszystko, co mi wypowiadałeś w sposób ogólnikowy i zagadkowy w twych listach od lat dwóch. Bałeś się być zrozumialszym.
— Naturalnie.
— Przecie spodziewam się, że mi ufałeś?
— Tak... ale list może się zabłąkać... Nic na święcie niema niebezpieczniejszego nad takie szpargały...
— Ależ przy tych przesadzonych obawach, źle mnie zawiadamiałeś...
— Przeciwnie, zawsze dobrze...
— Tak, zawsze zagadki...
— Tyś zanadto domyślny, aby czytac między wierszami... Przed trzema miesiącami, to jest w ostatnim moim liście pisałem do ciebie w sposób zrozumiały: Gruszka dojrzała.
— O! to zrozumiałem wybornie... Więc fabryka mego brata, Ryszarda Yerniera, idzie jak najpomyślniej nieprawdaż?
— O, tak...
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/44
Ta strona została skorygowana.