— Chcesz się ze mną rozstać?
— Sądzę, że czas już, abym sobie wytworzył poważne stanowisko... I chciałbym czemś zostać.
Robert nachylił się ku swemu wspólnikowi i rzekł doń głosem jeszcze cichszym:
— Zapominasz, że jesteśmy nierozerwalnie związani z sobą przez popełnioną zbrodnię... Zajść może wypadek nieprzewidziany i groźny, a wtedy do stawienia czoła niebezpieczeństwu nie będzie zawiele nas dwóch... Łączność stanowi siłę! Nie myślmy o rozłączeniu... Powtarzam ci, że jutro, jeżeli chcesz, wyliczę ci twoje dwieście dwadzieścia siedm tysięcy franków, ale co z nimi zrobisz?.. Jeżeli je gdzie umieścisz, to sprowadzi pytanie: po kim je odziedziczyłeś? i będziesz miał zaledwie trzy procent, jaki u nas we Francyi jest najwyższy, a więc z takiego procentu zaledwie będziesz mógł wyżyć bardzo skromnie... Jeżeli pozostaniesz przy mnie, będziesz mógł ten procent pobierać łącznie z pensyą za zarząd nad wszystkiem... a ta pensya wynosić może ośmnaście tysięcy franków rocznie!..
— I nic nie będę brał z zysków?
— Będzie już nas troje do podziału. Nadto, jeżeli fabryka pójdzie dobrze, to zamiast ośmnastu tysięcy franków będziesz pobierał dwadzieścia cztery tysiące... Chyba nie możesz się użalać!
Grivot wciąż się namyślał.
Uderzyła go logiczność rozumowania Roberta.
Tak, czuł to dobrze, że są nierozerwalnie połączeni z sobą przez zbrodnię, popełnioną wspólnie.
Winien więc był ustąpić.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/449
Ta strona została przepisana.