Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/450

Ta strona została przepisana.

Jednak zajmowała go jeszcze rzecz jedna.
Jaką mieć będzie gwarancyę?
Czy ma polegać na dobrej wierze wspólnika?
To wydawało mu się niedostatecznem.
Robert rozumiał doskonale powód wahań mechanika, ale nie chciał po sobie dać poznać, że to odgadł.
— Powiedz otwarcie, co myślisz? — rzekł. — Co cię korci? Czego ci potrzeba?
— Gwarancyi — odparł Klaudyusz.
— Dam ci... jakiej zapragniesz?
— Najprzód kontrakt na lat dziesięć, że mnie przyjmujesz za głównego majstra i głównego zarządzcę, z pensyą ośmnastu tysięcy franków rocznie w ciągu lat trzech i z dwudziestoma czterema tysiącami w ciągu lat siedmiu następnych.
— Dobrze.
— Kontrakt, potwierdzony przez współkę.
— Ja sam będę miał główny zarząd i prawo podpisywania, bez kontroli.
— Prócz tego przyznanie długu, jaki u mnie zaciągnąłeś w ilości dwustu dwudziestu siedmiu tysięcy franków.
— Z jakim terminem płatności?
— Za lat dziesięć, po upływie kontraktu mojego z twoją firmą.
— A gdybym umarł wcześniej?
— Spadek po tobie zapłaci.
— A gdybyś ty umarł?
— Ja nie mam krewnych... Testamentem uczyniłbym cię moim ogólnym spadkobiercą.