Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/48

Ta strona została przepisana.

— Ale nie może to dochodzić aż do nienawiści, jestem jego bratem... W głębi duszy musi mnie kochać...
Klaudyusz skrzywił się.
— To chyba w bardzo głębokiej głębi — rzekł — gdyż tego wcale nie okazuje.
— Może przebaczyć...
— Gdyby ci przebaczył twe usługi dla berlińczyków, to by mnie bardzo zadziwiło... Ale — dodał Grivot, zmieniając ton. — Wszystko, co mówimy, oddala nas od programu, który nakreśliliśmy i który kazał mi wstąpić do fabryki za majstra.
— Bo od tego czasu plany moje stały się bardziej umiarkowanemi...
— Jakto?
— Przed użyciem wielkich środków, zawsze niebezpiecznych, pragnę spróbować pogodzenia. Słowem, chcę usiłować, czy mi się nie uda zbliżyć w sposób przyjacielski z mym bratem.
Twarz Klaudyusza wyrażała zdumienie.
— Zbliżyć się w sposób przyjacielski?.. — powtórzył.
— Tak.
— A to myśl. Ależ w jakich warunkach?
— Brat mój bogaty, a ja nie mam nic... Natomiast jestem utalentowany, jako inżynier, jako mechanik, jako wynalazca.. Wiem, że mi zdolności nie zaprzecza.. Przed piętnastu laty miał zamiar wziąć mnie za wspólnika... Jednę tylko ma córkę... Ja mam pasierba... Wdowiec, nie ożeni się nigdy. Jeżeli twoje wiadomości, o czem zresztą nie wątpię, są dokładne, fabryka Ryszarda za kilka lat