mieć będzie miliony, a majątek brata przewyższy zarazem jego pragnienie, gdyż on nie jest wcale chciwy. Stawię się przed nim, pokorny i żałujący, jak dziecko marnotrawne... Wyznaję wszystkie swe winy, wszystkie głupstwa... Bronię swej sprawy z wielkiem aktorstwem, bo wiesz, że potrafiłbym być aktorem.. Każdy grzech da się przebaczyć!.. Brat mój daje się wzruszyć... Przebacza i zarazem rozumie, jak dobrze, mogę być dlań użytecznym... Bierze mnie do siebie... Dlaczego mój pasierb nie mógłby zostać jego zięciem? Dlaczego projektowane niegdyś utworzenie spółki nie mogłoby się teraz ziścić... Tak, Ryszard jest moim bratem, a widzisz, związki krwi, cokolwiekby się gadało, są nierozerwalne.
W miarę jak Robert Verniere rozwijał swe plany, Klaudyusz słuchał go ze wzrastającą uwagą.
— Więc — spytał, gdy skończył mówić — dlatego przybyłeś do Paryża?
— Tak — odpowiedział Robert.
— Naprawdę?
— Tak.
— To kłamiesz!
Robert drgnął.
— Wiesz, kolego, że to wcale niegrzecznie! — zawołał.
— O! grzeczność między nami... lepsza byłaby szczerość, a zatem powtarzam raz jeszcze, że kłamiesz!..