— Nie, ale chciałbym uniknąć zbrodni.
Majster wzruszył ramionami.
— O jednę więcej, o jednę mniej — zawołał — piękny interes! Myślisz, że ci się uda twoja komedya żalu, przeprosin... waryat z ciebie.
— Tak przypuszczasz?
— Jestem tego pewien. Ty od Ryszarda nie będziesz miał ani franka, chyba że weźmiesz, bez jego pozwolenia... On pracuje tylko dla swej córki... Zresztą on jest na punkcie honoru nieugięty i nie przebaczy ci nigdy, żeś w swoim czasie sfałszował weksel na 25,000 franków, które zapłacił, wybawiając cię od zesłania do Kayeny, że nie przebaczy ci również tych związków niemieckich.
Robert zmarszczył brwi okrutnie.
— Ha! — rzekł głosem, świszczącym przez zęby — jeżeli mnie odtrąci, jego odmowa nakreśli mi sposób postępowania.
Klaudyusz odparł żywo.
— Myśmy już sami nakreślili postępowanie i projekt wydał się dobrym... Ja miałem swój udział w zysku, a teraz, przypuśćmy, że twoje plany się udadzą, co ja na tem zyskam? Dam ci hojny udział, jeżeli zostanę wspólnikiem brata, a przed chwilą, mówiąc mi o Niemczech, wskazałeś mi nową drogę, wiodącą do milionów bez liku.
— To są tylko słowa! Czy wierzysz naprawdę poważnie w przebaczenie ze strony brata? czy wierzysz, że zapomni o przeszłości?
— Tak.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/51
Ta strona została przepisana.