Urlop więc posiadał tylko jednotygodniowy. Dnia 2 stycznia 1894 znajdować się już winien na morzu.
Przed opuszczeniem kraju na czas nieokreślony, Gabryel spełnić chciał, co wypadki nieprzewidziane, które zostaną wytłomaczone później, przeszkadzały mu dotąd uczynić, naprawić w miarę możności swe błędy, zapewnić przyszłość Germanie Sollier i jej dziecku, tej małej dziewczynce, która należała do niego, a której nie znał wcale i może nie pozna nigdy!
Tego pragnął za jakąbądź cenę, bo prócz wyrzutów sumienia, z powodu złego czynu, niegdyś popełnionego, uwiedzenia biednego i uczciwego dziewczęcia, dręczony był złowrogiemi przeczuciami; nie mógł odpędzić myśli, że podróż którą ma przedsięwziąć, będzie ostatnia, że śmierć czyha nań w drodze i że już nie zobaczy Francyi.
W takiem usposobieniu, z duszą przygnębioną, bał się, aby tuląc do piersi syna i brata, nie wybuchnął bólem i łzami nie zdradził swej tajemnicy, a przynajmniej nie obudził w nich podejrzeń.
Postanowił więc, że krewnych swych i przyjaciół zobaczy dopiero wtedy, gdy uspokoi się z własnem sumieniem, zapewniając przyszłość Germanie i jej dziecka, — jeżeli żyją — dzięki potajemnemu przekazaniu na ich rzecz części swego majątku.
Widzieliśmy już, jakie były pierwsze jego kroki, dla osiągnięcia tych celów.
Nazajutrz, po odwiedzeniu Nestora Wiewiórki, udał się o godzinie pierwszej na ulicę Richeuliego, do kancelaryi Robineta, swego rejenta.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/58
Ta strona została skorygowana.