Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/74

Ta strona została przepisana.

— A! do kroćset!.. — odpowiedział gniewnie robotnik — wpadł mi do oka kawał opiłki i cierpię jak potępieniec.
I biedny chłopiec, odjąwszy chustkę, pokazał oko napuchnięte, czerwone, załzawione, z powieką, drgającą, prawie konwulsyjnie.
— Dajcie mi wody świeżej, może wyjdzie ten opiłek albo się wścieknę.
Henryk Savanne, usłyszawszy skargi robotnika, zwrócił się ku niemu.
Kiedy Vide-Grouset poprosił o wodę zimną, szybko opuścił swe miejsce i pobiegł ku niemu.
— Może mi pan pozwoli zobaczyć to oko? — zapytał.
Robotnik usiłował zobaczyć mówiącego.
Ale oko tak go zabolało, że aż krzyknął:
— Co tam pan pomożesz? — odrzekł brutalnie.
— Za kilka sekund już pan nie będziesz cierpiał.
— Tam do pioruna! to się pan śpiesz... ja oszaleję! ja się wścieknę!..


XII.

Henryk Savanne wyjął z kieszeni małą torebkę z instrumentami stalowymi różnych kształtów.
Wyjął z nich jeden, mały i giętki, w którym na końcu osadzony był gładki kamyczek czarny, rzucający odbłyski metaliczne.