Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/86

Ta strona została przepisana.

— Nie, ja jestem pijak, zanadto lubię butelkę i wszystko przepijam. Gdyby nie to, i ja małbym pieniądze, jak wy, i dowiódłbym wam, że nie jestem bez serca.
— To wiadomo! — zawołał jeden z robotników — i każdy z nas gotów za ciebie założyć, ile zechcesz...
— Nie, ja pożyczki nie chcę — odparł Vide Grouset ale dam co innego, zamiast pieniędzy.
I poszukawszy w kieszeni bluzy, wydostał pugilares zatłuszczony, a z niego jakiś papierek niebieski, złożony we dwoje, i podał go Magloirowi.
— Cóż to takiego? — zapytał prawie ze śmiechem. — Bilet pięćdziesięcio-frankowy?..
— Nie... To bilet na loteryę... na loteryę, kupiłem, niegdyś mając pałkę zalaną, sam nie wiedząc, co robię... Trzy są na tej loteryi wygrane: jedna 5,000, druga 10,000 i trzecia 50,000 franków... Włóż za mnie tyle, co kosztuje ten bilet, dwadzieścia su do swej czapki, mój Magloire, a zabieraj bilet... Będzie on twój, a jeżeli wygrasz, to i twoja wygrana, boś przecież jej nie ukradł...
Magloire odepchnął bilet.
— Zachowaj to dla siebie — rzekł — a ja włożę te dwadzieścia su za ciebie.
— Nigdy w życiu! — jęknął robotnik, rzucając się jak dyabeł w wodzie święconej... Bierz bilet, albo będę myślał, że mną pogardzasz, jak pijakiem, który już nie wart nic.
— Ha ty, uparciuchu, to dawaj bilet, a jeżeli wysram główną wygranę...