Mechanik nie pozwolił Magloirowi dokończyć rozpoczętego zdania.
Odgadując myśl jego, zawołał:
— Ja nie chcę żadnych podziałów!.. Jabym wszystko zaraz przepił, zapiłbym się na śmierć! Bilet jest twój! wygrana także... jeżeli wygrasz...
— Przynajmniej nie odmówisz mi przyjęcia dobrego obiadu.
— O! to co innego.
Magloire włożył dwadzieścia su do czapki i policzył zebrane pieniądze.
Oznajmił sumę.
— Sto dwadzieścia siedm franków!
Rozległy się oklaski.
— Dzięki, koledzy — rzekł mańkut — dzięki, zacni ludzie, będziemy mogli za to kupić na cmentarzu w Saint-Ouen kawał ziemi, otoczyć sztachetkami mogiłę, zakupić mszę, postawić na grobie krzyż i wieniec z pereł białych z tym napisem z pereł czarnych:
Robotnicy z fabryk w Saint-Ouen siostrze swej biednej robotnicy.
Otoczono kataryniarza.
Każdy chciał mu podziękować, że powziął tę litościwą myśl, przy której skojarzył robotników z fabryk Saint-Ouen.
O! jakże wielkim, jakże dobrym jest ten lud, prawdziwy lud, lud robotniczy, gdy dusza szlachetna wskaże mu drogę ku temu, co jest dobre i wielkie... jak on ciągle dąży po tej drodze, gdy nie da się sprowadzić na manowce sekcyarzom i buntownikom, najgorszym swoim wrogom!
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/87
Ta strona została przepisana.