Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/89

Ta strona została przepisana.

Stołownicy pani Aubin spojrzeli po sobie, zapytując się, czy mają się na to zgodzić, czy odźwierna fabryczna może się lepiej wywiązać z zadania, niż Dobroczynność publiczna.
Matka Weronika nie zrozumiała znaczenia tych spojrzeń!
— Czy sądzicie, że mi nie byłoby wolno przybrać tego dziecka?
A gdy nikt nie odpowiadał na to pytanie, podchwyciła, zwracając się do syna Gabryela Savanne.
— Panie Henryku, pan, co się tyle uczył, pan powinieneś to wiedzieć?..
— Potrzeba, ażebyś się udała do komisarza policyi w Saint-Ouen, moja dobra pani Weroniko — odpowiedział młodzieniec. — On ci wskaże, jakie formalności trzeba spełnić, a sam zapewne da przyzwolenie, jeżeli pani wykażesz, że jesteś w stanie łożyć na wszelkie potrzeby tego dziecka.
— Zarabiam dość, ażeby je wyżywić, ubrać i uczyć.
— O! — poprawiła właścicielka restauracyi — jesteś, pani Weroniko, dobrą i godną kobietą, a jeżeli dla wychowania małej trzeba ci będzie dopomódz, to i na matkę Aubin możesz liczyć...
— I na Magloira także! — dodał kataryniarz.
W tejże chwili omdlenie Marty przeminęło i dziecko przyszło do przytomności.
Dziewczynka powiodła dookoła zdziwionym wzrokiem, potem przypomniała sobie widocznie, co się działo, i pomyślała o matce.