Przy tych słowach doktór zatrzymał się i podał rękę kataryniarzowi.
— A! — odrzekł tenże — idzie pan do matki Aubin.
I ruchem głowy wskazał dom, stojący przy drodze z następującym szyldem:
Wina. — Restauracya. — Pokoje umeblowane.
— Tak, mój przyjacielu.
— Ale przecież to nie ona jest chorą?
— Nie, tylko jedna z jej lokatorek.
— Która?
— Pewna młoda kobieta.
— A! wiem.... to ta Germana, co to ma taką małą ośmioletnią dziewczynkę... i pracowała w fabryce piór, w oddziale opakowania...
— Właśnie...
— Czy nic jej nie lepiej, doktorze?
— Niestety...
— W niebezpieczeństwie?..
— Zgubiona!
— Zgubiona!.. A! biedna kobieta!.. biedna kobieta!.. biedna matka!..
— Suchotnica w ostatnim stopniu; praca, kłopoty, nędza uczyniły chorobę nieuleczalną... Więc ty ją znasz, Magloire?
— Z widzenia tylko i ze słyszenia. Ale zatrzymuję pana doktora, a i ja jeszcze mam sztuk dróg i do Asnieres. Moje uszanowanie panu doktorowi.