Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/91

Ta strona została przepisana.

nie będziesz mi pani broniła myśleć o biednej mamusi, której już nigdy nie zobaczę?
— To ja ci o niej mówić będę i nie pozwolę o niej zapomnieć, moja droga.
— O! ja nie zapomnę jej nigdy, nigdy!..
I znowu łzy trysnęły z oczu dziecka.
Weronika podchwyciła:
— Obie modlić się będziemy za nią i często nosić będziemy kwiatki na jej grób... No, chcesz, ażebym ci zatąpiła mamusię?
Marta czuła się pociągniętą ku tej zacnej kobiecie, która do niej mówiła.
— Tak... — odezwała się wśród łez — tak... chcę... Jeżeli mnie pani kochać będziesz tak, jak ona mnie kochała...
I pod nowem wrażeniem, przypomniawszy sobie całe nieszczęście, osunęła się zemdlona na ręce Weroniki.
Ta scena, głęboko rozczulająca, wzruszyła serca wszystkich.
— Tak, ale to jeszcze nie wszystko — rzekła matka Audin, ocierając powieki — trzeba pomyśleć o zameldowaniu zejścia w merostwie... przygotować pogrzeb... widzieć się z proboszczem... Tem zająć się musi mężczyzna.
— Magloire — odezwały się głosy.
— Dobrze, moje dzieci, podejmuję się tego — odpowiedział mańkut. — Zajmę się wszystkiem i o niczem nie zapomnę. Ale, dla spisania aktu zejścia, potrzeba, mamo Aubin, papierów, stwierdzających osobistość nieboszczki... przynajmniej metryki...