ja córko!.. moja córko biedna!.. Tyś żyła obok mnie, a ja nie wiedziałam... a ja cię nie zobaczyłam jeszcze żywą...
Biedna matka wyglądała jak obłąkana. Rzuciła się ku Marcie, ciągle jeszcze nieruchomej, wzięła ją z rąk służącej i okryła pocałunkami.
— Czuwaj nad nią... pilnuj jej! — rzekła do Maryi — ja powrócę... To córka Germany... To dziecko mojej córki.. To dlatego serce moje tak się rwało ku niej., to dlatego odrazu ją pokochałam...
Weronika przerwała sobie nagle.
Myśl bolesna przebiegła przez jej rozgorączkowanąs głowę.
— Ale ojciec jej? jej ojciec? Dlaczego tu go niema? — zapytała sama siebie. — Dlaczego niema go przy córce żyjącej i przy matce umarłej?
I pobiegłszy do Magloira dodała:
— Proszę, daj mi pan metrykę mej wnuczki, chcę się dowiedzieć nazwiska tego człowieka, który porzucił w ten sposób żonę i dziocko.
Mańkut przeczytał wyciąg z aktu stanu cywilnego, dotyczący małej Marty.
Wahał się, czy ma oddać dokument babce.
— A! daj mi go już!.. daj mi — wykrzyknęła Weronika drżąca.
Magloire nie mógł odmówić.
Podał ten dokument.
Ręką drżącą rozwinęła papier i przeczytała:
— Marta Sollier, córka Germany-Dyonizy Sollier i ojca nieznanego.
Krzyk gniewu i oburzenia wymknął się z jej gardła.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/94
Ta strona została przepisana.