Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/100

Ta strona została przepisana.

słowcami. Śmierć tego młodzieńca będzie śmiertelnym uderzeniem gromu w serca biednych tych kobiet.
— Spodziewają się one tego strasznego ciosu?
— Niemiałem odwagi powiadomić ich, o ile katastrofa jest bliską, wszakże pozostawiłem bardzo słabą nadzieję.
— Żałuję tych kobiet całem sercem... Na szczęście, ty im pozostaniesz. Będziesz im radą, podporą, ich zbawcą!
— Tak, jeżeli panna Berta uprawomocni mnie ku temu, wyszepnął młody doktór.
— Nie zapominaj, że możesz liczyć na mnie w każdym razie, odparł Henryk. Rad będę, mogąc ci dopomódz w tak szlachetnej sprawie. Rozporządzaj, o ile tylko będzie ci potrzeba kredytem mojego ojca i memi własnemi funduszami. Czyniąc to bez wszelkich skrupułów i krępowań, dowiedziesz mi prawdziwej przyjaźni z swej strony.
— Dziękuję ci, dziękuję mój przyjacielu, dziękuję z głębi serca... wołał z rozrzewnieniem Loriot. Spieszę na ulicę Notre-Dame.
— Lecz wkrótce się zobaczymy?
— Tak, niezadługo.
— Pamiętaj powiadomić mnie o wszystkiem.
— Przyrzekam.
— Tu dwaj młodzi ludzie rozdzieli się z sobą.
Henryk, przeszedł pieszo plac Karuzelu, Edmund wsiadł do przejeżdżającego fjakra, ażeby co rychlej przybyć na miejsce gdzie był oczekiwanym.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Pani Monestier,. a raczej pani Leroyer, jak to zapewne odgadują czytelnicy, zajmowała wraz z dwojgiem swych dzieci, małe mieszkanko na trzeciem piętrze, w domu przy ulicy Notre-Dame de Champs, w Luksemburskiej dzielnicy miasta.