Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1004

Ta strona została przepisana.

— Nic łatwiejszego. Za okazaniem mej karty inspektorskiej, przepuszczą nas na platformę, sądząc że nas tam z urzędu przysłano. Skoro pasażerowie zaczną wysiadać a książę spostrzeżesz swojego wroga, trzeba mi go wskazać nieznacznie, reszta już do mnie należy.
— Dobrze; zrobię to najskrupulatniej!
O trzy kwadranse na jedenastą, cała służba stacyjna była już w ruchu. Pootwierano drzwi od magazynów i sal bagażowych. Przy jednych z takich to drzwi stanęli Théfer i Jerzy.
Niebawem silne uderzenie dzwonka oznajmiło przyjście pociągu. Tłoczono się na wszystkie strony. Książę jednak dostrzegł tego, którego szukał.
— Otóż to ten!... — rzekł do Théfera wskazując Jana za którym postępował Mignolet.
— Czy książę jest pewnym że to on?
— Najzupełniej.
— W takim razie podążajmy za nim.
Stary złodziej tymczasem wyszedłszy na ulicę przywołał dorożkę.
— Daj mi numer zanim rzeczy zniosą. — rzekł do woźnicy.
— Numer łatwy do zapamiętania, bo to trzynastka, odrzekł dając dorożkarz.
— Wyślę ci tu zaraz pakunki, a między innemi baryłkę z ostrygami, pilnuj jej dobrze.
Tymczasem książę zbliżył się do Théfera.
— Słyszysz?... Bierze dorożkę Nr. 13 — wyszepnął.
— Czy to księcia przestrasza?
— Nie; ale to dziwny zbieg okoliczności. Uważajmy teraz aby nam z oczu nie zniknęli.
Przywołali natychmiast drugą doróżkę w pobliżu stojącą a Théfer rzekł pokazując swą kartę inspektorską:
— Patrzaj! interes służbowy. Widzisz tę doróżke