Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1005

Ta strona została przepisana.

ostatnią, w szeregu? Jedź za nią i wszędzie przystawaj gdziekolwiek ona przystanie.
— Dobrze panie. Ja znam się na takich rzeczach.
Jan Czwartek udał się najpierwej do restauracji pod „Czarną gałkę“ gdzie złożył przywiezione ostrygi, a pożegnawszy się tam z Mignoletem któremu naznaczył schadzkę o wpół do szóstej przy Teatrze Montmarte, a sam pojechał do Belleville, na ulicę Rébeval.
— Nie będę przechodził koło odźwiernej — myślał sobie jadąc, — wolę wejść tylnemi drzwiami od których mam klucz w kieszeni.
Stanąwszy przed domem, wynagrodził Piotra Loriot po książęcemu i zabrał walizkę napełnioną w Hawrze, nie troszcząc się o tę drugą dorożkę stojącą w pobliżu.
Théfer przypatrywał się bacznie wszystkiemu.
— Dobrze idzie! — rzekł do księcia.
— On niewątpliwie tu mieszka bo widziałem jak drzwi otwierał wyjętym kluczem z kieszeni. Pustka... rudera, w całem tego słowa znaczeniu. Z łatwością te drzwi otworzę księciu.
— Kiedyż weźmiemy się do dzieła?
— O zmierzchu.
— A teraz co robić będziemy?
— Nic, muszę poczynić niektóre przygotowania. Książę niechaj zaś wraca do domu i oczekuje spokojnie wieczora, O dziesiątej proszę przyjść uzbrojonym do rogatki Belleville.
— Czy masz ufność w powodzenie tego przedsięwzięcia?
— Najzupełniej! Gdybym sam zestawiał okoliczności, niemógłbym ich lepiej ułożyć.
Tu dwaj wspólnicy rozeszli się z sobą.
Jan Czwartek zamknąwszy drzwi na klucz wszedł na podwórze, wydobył z ziemi swą „Kasę ogniotrwałą“ i zabrał ją do mieszkania.
Przed otworzeniem jej, zajrzał do pugilaresu.
— Dwa tysiące pięćset franków, — rzekł... — to mi wy-