Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1009

Ta strona została przepisana.

Siedziała nieruchoma pilnie słuchając słów jego.
— Zatem pan sądzi — zapytał bankier, — że takie wyroki istotnie wydawanemi bywają?
— Tak panie, nie tylko sądzę, ale jestem pewny. Roczniki sądowe przedstawiają nam liczne tego dowody, bo ileż to jest spraw takich w których niewinny okupuje życiem zbrodnię innego?
— Czyż pan zna choć jedną taką sprawę? — zapytano jednogłośnie.
— Znam i liczne nawet. Wspomnę tylko o jednej która i państwu nie jest obcą. Przed dwoma tygodniami na balu dawanym przez naszą uprzejmą gospodynię i wsunięto niefortunnie pomiędzy żywe obrazy epizod z takiej właśnie sprawy, która przypomniawszy pani Dick-Thorn jakąś przygodę jej w Anglji, pozbawiła ją chwilowo przytomności zmysłów.
Klaudja dziwnie przerażona, spojrzała bystro na Henryka de la Tour-Vandieu, Jakby zapytać pragnęła na co poruszył te wspomnienia?
— Przypomina pan to sobie? — ciągnął dalej adwokat zwracając się do bankiera.
— Pamiętam dobrze — odrzekł. — Ten obraz zatytułowano: „Zbrodnia na moście Neuilly“.
— A więc panie, ten obraz nie był wytworem fantazji artysty, ale przedstawiał rzeczywiste zdarzenie. Ta zbrodnia popełnioną została w 1837 roku i zanotowana jest w aktach sądowych. Kilka dni temu, wpadł mi do ręki ten proces, i pojmuje pan z jaką go przeglądałem ciekawością. Pewien mechanik nazwiskiem Paweł Leroyer, oskarżonym został o zamordowanio swojego stryja, aby mu zabrać pieniądze.
Tu Henryk spojrzał na Klaudję.
Trupio pobladła, starała się ukryć wewnętrzną trwogę, krople potu świeciły na jej czole.