Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1016

Ta strona została przepisana.

sali. Tu jednak znalazła czynny opór i już przyjść miało do bitwy, gdy wdanie się policji położyło kres temu.
Nie było to jednak zakończeniem dla Czwartka i jego towarzyszów. Policja zamierzała odstawić ich do cyrkułu. Widząc to Théfer przeraził się niesłychanie.
Sama myśl że podczas rewidowania Jana mogą przy nim znaleść wyświetlające wszystko papiery, dreszczem go przejmowała.
Nie namyślając się dłużej, pobiegł do jednego z policjantów, a ukazując mu swoją kartę inspektorską rzekł z cicha:
— Zostawić ich w spokoju. Jest to banda którą śledzę. Taki jest rozkaz prefektury.
Policjant pochyleniem głowy dał znak że się do tego zastosuje.
Przerwany kadryl rozpoczął się na nowo i Jan Czwartek pochwyciwszy jakąś opuszczoną tancerkę, przyłączył się do tańczących. Théfer tymczasem wyniósł się cicho z restauracyi.
Przede drzwiami gromadka uliczników oczekiwała na zarobek.
— Może panu zawołać dorożkę? — zawołali.
— Nie chłopcze — rzekł, zwracając się do jednego. — Jeśli chcesz zarobić sto sous, to dam ci inne polecenie.
— Najchętniej. Ale cóż za te sto sous zrobić trzeba?
Weźmiesz ten list — rzekł Théfer wyjmując z kieszeni zapieczętowaną kopertę — i oddasz właścicielowi restauracji pod „Czarną gałką“ dla wręczenia temu panu który dzisiaj wyprawia tam obiad. Nazwisko tego pana jest wypisane na kopercie — Gdyby cię zapytali kto ci to dał? to powiedz że pan „Ireneusz Moulin“, z Królewskiego placu.
— Dobrze, zapamiętam wszystko. Czy będzie jaka odpowiedź?
— Nie będzie.