Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1019

Ta strona została przepisana.

morderców doktora z Brunoy i oczyścimy pamięć nieszczęśliwego męczennika Pawła Leroyer, ściętego za cudzą, zbrodnię Usłyszawszy to Berta zadrżała.
— Zkąd pan wiesz o tem? — zapytała kryjąc twarz w dłoniach, kto ci wyjawił tę straszną tajemnicę?
— Jedynie tylko przypadek. Przysięgam że nie śledziłem twych kroków. Przed kilkoma dniami dostałem w rocznikach sądowych, opis zbrodni na moście Neuilly. Z niego to domyśliłem się, że matka pani zmieniła nazwisko by ukryć niezasłużoną hańbę. Domyśliłem się, że jesteś córką tego nieszczęśliwego człowieka i wtedy dopiero poznałem całą z mej strony względem ciebie winę. Błagam cię Berto, przebaczyszże mi teraz?
— Z całego serca! — odparło dziewczę podając mu rękę. — Ale powiedz mi pan, czy wierzysz w niewinność mojego ojca?
— Najzupełniej! i to nie ja jeden tylko mój zacny przyjaciel, znany zaszczytnie adwokat, jest tegoż samego zdania. Ofiarował się poprowadzić tę sprawę, gdyby wypadła tego potrzeba.
— Daj Boże byśmy jak najprędzej mogli udać się do niego! — westchnęła panna Leroyer.
— A teraz opowiedzcie mi coście przez ten czas porabiali?
Ireneusz opowiedział o zajściu na balu u pani Dick-Thorn i o zniknięciu Jana Czwartka.
— A czy pan byłeś w moim mieszkaniu? — zapytała Berta.
— Byłem i poleciłem odźwiernej by na zapytania ciekawych odpowiadała, że pani wyjechałaś na wieś.
— To dobrze, ale mnie niepokoi, że pan nie zabrałeś z tamtąd swoich pieniędzy. To, co nastąpiło na Królewskim placu, może się powtórzyć i u mnie.
— Nie przyszło mi to na myśl, — odparł Moulin.