Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1028

Ta strona została przepisana.

— Pomszczę się przysięgam!... — odrzekł, — ale muszę wiedzieć całą prawdę. Czy powiesz mi wszystko?
— Powiem.

-Znasz więc swego mordercę?
— Znam. Jest nim wspólnik pani Dick-Thorn, jeden z trojga zabójców na moście Neuilly, teraźniejszy Fryderyk Bérard.
— Któż jest tym trzecim mordercą?... powiedz na Boga!. Czy znasz go także?
— Znam; — odparł Czwartek odwracając oczy.
— Jakto? wachasz się w wyznaniu prawdy, w chwili gdy śmierć przy tobie, — zaczął Moulin, — koniecznie wskazuje ci wyznać mi całą prawdę. Pomszczę się, jeszcze raz powtarzam, ale muszę wiedzieć wszystko. Fryderyk Bérard i Klaudja Dick-Thorn nie ujdą przed ręką ludzkiej sprawiedliwości, ale chcę wiedzieć nazwisko tego człowieka który im służył za narzędzie zbrodni.
Z bladych ust Jana, zaledwie dosłyszanym szeptem wybiegły słowa:
— To ja... ja byłem.
— Ty!? — zawołał z osłupieniem Ireneusz. Znałeś więc tego człowieka któregoś zabił?
— Nieznałem.
— Ależ to niemożebne!
— Zapłacono mi za to, abym zabił starca i dziecko.
— Dziecko!
— Tak; małego chłopca którego doktór z Brunoy niósł na ręku.
— A więc zabiłeś dziecię?
— Nie, litość mnie ogarnęła po nad dziecinną i gdyby nie zadana mi w winie trucizna, która mnie z nóg zwaliła, byłbym to dziecię wychował przy sobie. Straszne boleści nie dozwoliły mi tego uczynić. Złożyłem więc malca pod bramą jednego z domów na polu Elizejskim.