dmund. — Pomóżcie mi go tylko rozebrać i położyć na łóżko.
Uczyniono to natychmiast.
— Teraz, — rzekł doktór, — napiszę receptę z którą pan panie Maulin jedź do apteki. Niema chwili do stracenia.
— Będę pędził ile sił starczy.
W pół godziny wrócił z lekarstwami. Podczas jego nieobecności, doktór sondował ranę i przygotował obandażowania.
Jan Czwartek niezadługo znów oczy otworzył, czując się nieco rzeźwiejszym. Po zużytem lekarstwie, siły mu powracać zaczęły, a z niemi i nadzieja w strapione serce Ireneusza.
— Doktorze! — wyszepnął Jan błagalnie. — Ocal mnie!... Pragnąłbym żyć jeszcze!...
— Bądź spokojnym! — odparł Edmund.
— Będę robił wszystko, ażeby ciebie ocalić! Od twego życia bowiem, zależy honor rodzinny i szczęście biednego dziewczęcia!
— Jeżeli tak, — wyszepnął Jan, — przysięgam tu, w obec wszystkich, że wydam morderców nieszczęśliwego doktora, bez względu na to, że zgubię tem i siebie.
— Mamy twe słowo Janie! — odrzekł Ireneusz; — pamiętaj że cofać zeznania nie można.
— Powiedz mi stryju, zapytał Edmund Piotra Loriot, gdy Jan Czwartek zasnął po zużytym lekarstwie, czy dowiadywałeś się kiedy, co się stało z dzieckiem oddanem przez ciebie do domu podrzutków?
— Nie; mało mnie to bowiem obchodziło?
— Trzeba abyś tam poszedł jak najprędzej. Może odnajdziemy jego rodziców.