Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1032

Ta strona została przepisana.

— Byleby nam tylko Fryderyk Bérard nie uciekł; odpowiedziała.
— To niemożliwe. Pozbywszy się swoich dwóch najpotężniejszych wrogów, to jest Czwartka i ciebie Berto: zasypiać będzie spokojnie.
— Może by się wypadło dowiedzieć, czy on jeszcze mieszka przy ulicy Pot-de-fer.
— Niema potrzeby. Nie należy go niebem niepokoić i przestraszać. Chociażby nawet zmienił mieszkanie, to go policja odnajdzie.
Nie mylono się sądząc że Fryderyk Bérard teraz jak najspokojniej zasypiał, który to spokój podzielał z nim i Théfer. Gdyby nawet policja nie uwierzyła w samobójstwo Czwartka, nie wiele by się troszczono o to kto pozbawił życia tego znanego rzezimieszka.
— Nazajutrz z rana po dokonanem morderstwie, Théfer udał się do prefektury Żadne jednak niepokojące wieści niedobiegły do niego Albo więc nie wiedziano jeszcze o popełnionej zbrodni, lub też nie zwracano na nią uwagi.
Chwilowo powziął myśl udania się na ulicę Rébeval by osobiście przekonać się jak rzeczy stoją, Po głębokiej jednak rozwadze zaniechał tego zamiaru, z obawy ażeby go tam nie zobaczono. Lepiej pojechać do Batignoles, — mówił sobie — i tam z księciem pokonferować.
W prefekturze tymczasem zajmowano się gorąco sprawą dorożki № 13 i zniknięciem Plantada. Najmniejsze jednak światełko nie przedarło się przez ciemności jakie tak zręcznie nagromadziła ręka wprawnego agenta.
Książę z niecierpliwością oczekiwał swego pomocnika, na jego twarzy nie było już śladu owych trosk i niepokoju. Zdawał się być odmłodzonym o jakie lat dziesięć.
— Jak to dobrze że przybywasz nareszcie!... — zawołał