Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1036

Ta strona została przepisana.

pytania i postanowił nie cofnąć się nawet przed oskarżeniem siebie samego!
Estera Dérieux po szczęśliwie dokonanej operacji, żyła, ale nie odzyskała jeszcze przytomności. Gorączka u niej zmniejszyła się nieco, ale niepodobna było zadawać jej jeszcze jakichkolwiek pytań.
Edmund Loriot objechawszy swoich chorych, wybrał się do swego przyjaciela Henryka de la Tour-Vandieu ażeby z nim pomówić o sprawie Pawła Leroyer.
Łatwo sobie wyobrazić zdumienie młodego adwokata, gdy się dowiedział o tych wszystkich szczegółach i rozpoznał tę sprawę. Z całą gorliwością postanowił wziąść się do dzieła jakie mogło przynieść zaszczyt i sławę jego karjerze adwokackiej.
Podczas bytności Edmunda, nadszedł od księcia telegram oznajmujący o rychłym jego przybyciu. Dzień więc naznaczony na schadzkę u Jana Czwartka w celu spisania protokółu, odłożonym być musiał.
Korzystając z tego młody doktór, powrócił do swojej chorej w Charenton.
— Dla czego nie widzę od tak dawna doktora, który poprzednio mnie leczył? zapytała Estera widząc go siedzącym przy swoim łóżku.
— Wszak to ja jestem pani; rzekł Edmund, biorąc ją za rękę. Leczę cię od początku.
— O! nie... wyrzekła patrząc mu w oczy. Tamten był stary... siwy i nazywał się... nazywał... Dopomóżże pan mojej pamięci!...
— Zbyt pani jeszcze jesteś osłabioną; odparł młody lekarz; — abyśmy poruszyć mogli dawne wspomnienia. Skoro powrócisz do zdrowia, obszernie o wszystkiem mówić będziemy.
— A gdzie jest pani Amadis? gdzie Zygmunt mój ukochany... gdzie mój syn?... Pragnę ich widzieć...