— Dziękuję za radę. udam się tam natychmiast. — odrzekł Edmund.
Edmund Loriot wróciwszy do Paryża, kazał się zaraz zawieść do prefektury, a posławszy swój bilet wizytowy prefektowi, został bezzwłocznie przezeń przyjętym.
— Czem panu mogę służyć? zapytał tenże uprzejmie.
— Przychodzę do pana naczelnika, z bardzo śmiałą a może nawet niepodobną do wykonania proźbą. Jedna z moich chorych w szpitalu Charenton po dokonanej szczęśliwie operacji, odzyskała zmysły, lecz w tem schronieniu otoczoną jest posępnemi murami jakie na jej zdrowie źle oddziałać mogą. Zaledwie może dojrzeć mały skrawek nieba przez gęste kraty swej celi. Do zdrowia zaś jej potrzebne jest świeże powietrze, słońce, drzewa i kwiaty. W chwili zupełnego przez nią odzyskania zmysłów, zabójczą może być dla niej wiadomość, że się znajduje w domu obłąkanych. Żądała właśnie odemnie objaśnień w tej mierze. Dałem wymijającą odpowiedź, ale za dni kilka a może nawet jutro, stanowczo jej na to odpowiedź dać będzie trzeba. Czy wyjawienie prawdy nie stanie się dla niej śmiertelnym ciosem? któż ręczyć może... W imię przeto ludzkości; proszę o wolność dla tej kobiety, jeżeli ona nie jest zbyt wielką przestępczynią.
— Jakże się nazywa ta obłąkana? — zapytał naczelnik po chwili.
— Estera Dérieux.
— Każę natychmiast odszukać jei papiery i jeżeli to będzie możliwem, zadość uczynię pańskiej proźbię.