— Tak jest mój chłopcze, śliczną panienkę.
— Niemam zamiaru żenić się teraz.
— Nie wiesz o kim mówię, a już się naprzód zastrzegasz. Skoro się dowiesz jestem pewny że zmienisz zdanie.
— Nigdy! mój ojcze. Nie pragnę zawierać teraz małżeństwa.
— Znasz ją bowiem dobrze, — ciągnął starzec dalej, — jest to córka mego dawnego przyjaciela pana Dick-Thorn.
Henryk zerwał się z krzesła.
— Czy znasz ojcze przeszłość jej matki?.. — zawołał gwałtownie. — I dla niej to, dla niej... mam poświęcić moją miłość dla panny de Lilliers? O! nigdy mój ojcze... nigdy!
Te słowa dostatecznie przekonały księcia, że jego przybrany syn wiedział o wiele więcej niźli powinien był wiedzieć.
Niechcąc pozostać w nieświadomości i pragnąc dowiedzieć się, co mianowicie wie Henryk o pani Dick-Thorn, zagadnął go z obawą:
— Wytłumacz się jaśniej!... dla czego to małżeństwo przejmuje cię takim wstrętem?
Henryk w miejsce odpowiedzi, zapytał:
— Od jak dawna znasz ojcze panią Dick-Thrrn?
— Od lat dziewiętnastu. Znałem ją jeszcze młodem dziewczęciem we Włoszech. Następnie spotkałem ją w Paryżu, gdzie czasowo zamieszkiwała, nakoniec widziałem ją w Anglji jako żonę bogatego i powszechnie szanowanego dżentlemana, z którym się spotykałem w domach tamecznej arystokracji.