Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1053

Ta strona została przepisana.

stronie, blaszane pudełeczko. W tej to bezpiecznej kasie złożyłem cały mój skromny majątek.
— Jakaś dziwna myśl!.. — zawołała Urszula. — A gdybyś pan był tak umarł nie odzyskawszy przytomności, twoi spadkobiercy nie byliby nigdy znaleźli pieniędzy.
— Niemam żadnych spadkobierców — odparł Jan Czwartek — lecz uwaga pani bardzo pożyteczną mi będzie.
Pani Urszula powróciła wkrótce z pudełkiem w ręku.
Jan Czwartek otworzył je, a wyjąwszy banknot tysiąc frankowy; podał go swej dozorczyni mówiąc:
— Zmień go pani na wino, skoro je doktór używać zalecił i kup mi arkusz stemplowego papieru; napiszę testament.
— Bardzo dobrze; to nigdy nie zaszkodzi.
To mówiąc wyszła z mieszkania, a Jan Czwartek popadł w zadumę.
— Gdybym nie wyszedł z tej choroby — rzekł do siebie — to przynajmiej choć w części wynagrodzę złe które uczyniłem.
Około dziewiątej, wszedł Edmund Loriot, Henryk, Ireneusz i Berta.
Jan Czwartek spostrzegłszy dziewczynę nieświadom prawie tego co czyni, upadł przed nią na kolana, wołając błagalnie!
— O! przebacz!.. przebacz mi pani!..
Łzy obficie spływające po wychudzonych policzkach i korna postawa starego grzesznika, rozrzewniły wszystkich. Edmund chciał go podnieść obawiając się aby głębokie wzruszenie nie spowodowało otworzenia się rany.
Jan Czwartek odsunął go z lekka.
— Nie... nie! doktorze; — wyjąknął łkając — pozwól mi na klęczkach przeprosić tę która wskutek moich zbrodni przecierpiała tyle!.. Tak pani — dodał zwracając się do Berty — to moja głowa powinna była spaść na rusztowaniu. Czu-