Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1054

Ta strona została przepisana.

że umrę niezadługo, a jakkolwiek jestem nikczemnikiem, wybacz mi moje przestępstwo, mimo że na twe przebaczenie nie zasługuję.
Berta rozrzewniona wywołanemi wspomnieniami nie była w stanie przemówić słowa. Edmund zastąił ją w tej mierze.
— Panna Leroyer — rzekł — nie może zapomnieć niezasłużonej hańby jaka przez lat tyle ciążyła na pamięci jej ojca, nie może zapomnieć strasżzych nieszczęść jakie przebyła. ale może przebaczyć człowiekowi który jako ślepe narzędzie w ręku innych, stał się tych nieszczęść przyczyną pod warunkiem jeśli ten człowiek dopomoże teraz do oczyszczenia pamięci jej ojca.
— Przysięgam że powiem wszystko i dotrzymam słowa — zawołał Jan Czwartek — choćby mi przyszło oskarżyć i siebie. Sprawiedliwość przedewszystkiem!
Henryk de la Tour-Vandieu wysunął się teraz na środek pokoju.
— Ach! to pan... panie Henryku!.. — zawołał Jan. Jakże się cieszę że to pan podejmuje się tej sprawy. W takich dobrych rękach nie może być przegraną. Pan zatem będziesz ze mnie spisywał protokuł. Przysięgam że powiem prawdę i jeśli Bóg pozwoli że żyć będę, to samo powtórzę w sądzie. Nie żałuję już życia, lżej mi ze świata schodzić, czując że ten dobry anioł panna Berta w części mi chociaż przebaczyła.
— Uspokój się pan!.. — rzekł Edmund widząc to nadzwyczajne wzruszenie Jana, bo inaczej nie ręczę za twoje życie.
W czasie składania zeznań, Jan pokilkakrotnie uskarżał się na dotkliwy ból w ranie i prosił doktora aby mu kazał podać lektrstwo.
Nie wiele to jednak pomogło i Henryk był już w obawie że przed skończeniem protokułu chory umrzeć może.