dwadzieścia dwa lat upłynęło od chwili w której pani znajdowałaś się w Brunoy.
Wdowa wpatrywała się w niego ze zdumieniem.
— Jestże to prawdą... Czyliż to możliwem? — zapytała.
— Możliwe jest pani, bo przez te dwadzieścia dwa lata, nie żyłaś, ale wegetowałaś.
— Mój Boże!... — wyszepnęła; — wspominałeś coś pan o pomięszaniu zmysłów. Czy ja istotnie byłam obłąkaną? — pytała Estera.
— Tak pani, ale teraz jesteś już wyleczoną zupełnie — odrzekł Edmund.
— Cóż więc się działo z mojemi ukochanemi, przez czas mojej nieprzytomności?
— Dowiemy się o tem jeżeli nam pani zechcesz dopomódz.
— Pytaj pan; będę chętnie odpowiadała.
— Co pani robiłaś w Brunoy?
Estera zaczerwieniła się jak szesnastoletnia panienka i zaczęła mówić:
— Wyjechałam tam z moją przyjaciółką na czas słabości. Pragnęłam błąd swój ukryć przed ojcem. Leczył mnie właśnie doktór Leroyer. Po przyjściu na świat syna, znajdowałam się pomiędzy życiem a śmiercią. Wówczas to sprowadzono księdza, który mnie pytał czy chcę pojąć za małżonka człowieka którego kochałam nad życie... W kilka minut później, syn już miał nazwisko, a ja byłam księżną de la Tour-Vandieu.
Okrzyk zdumienia wydarł się naraz ze wszystkich piersi.
— Księżną de la Tour-Vandieu? — powtórzył Henryk osłupiały.
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1063
Ta strona została skorygowana.