Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/1064

Ta strona została przepisana.

— Tak, — odpowiedziała Estera. — Człowiek którego kochałam i który umie pojął za żonę, nazywał się Zygmunt Armand książę de la Tour-Vandieu, pan Francji, po którym mój syn odziedziczył te tytuły.
Słysząc to Henryk, pobladł śmiertelnie.
Zapytywał sam siebie do jakiego tajemniczego dramatu a może i krwawego morderstwa wmięszane było nazwisko książąt de la Tour-Yandieu?
Ireneusz Moulin przypomniał sobie jednocześnie to, co kiedyś notarjusz wyrzekł do Jana Czwartka, odnoszące się do zbrodni na moście Neuilly i w duchu posądzał księcia Jerzego o popełnione morderstwo.
— A cóż się stało z dziecięciem pani? — zapytał Henryk drżącym od wzruszenia głosem.
— Od chwili gdym padła ugodzona strzałem, nic sobie nieprzypominam, — odrzekła Estera.
— I trzeba ażebym tu przed chwilą spotkała znów tego samego człowieka, który godził na życie mojego dziecka w Brunoy i tak jak wtedy, walczyłam z nim teraz. Niestety był silniejszym odenmie.
Gwałtownym pchnięciem powalił mnie na ziemię. Upadłam w walce i straciłam przytomność.

XIII.

— Mówisz pani, że widziałaś tu tego człowieka? — zawołał młody adwokat; — to niepodobna!... To sen, to hallucynacja.
— Nie, to nie sen, — odparła żywo Estera, — widziałam