Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

Tu wybuchnęła płaczem.
— Zaklinam panią, uspokój się... wyjąknął młody doktór sam do głębi wzruszony. Obowiązek nakazuje mi wyjawić, że katastrofa jest blizką, będziemy jednak czynili wszystko, ażeby ten straszny cios jaki ma nieuchronnie uderzyć w matkę pani, nie stał się dla niej śmiertelnym. Czy nie można by jej na dni kilka odsunąć od chorego?
— Ach! nie czyń pan tej propozycji!.. zawołała Berta. Naprowadziłbyś ją na domysł, że biedny mój brat może umrzeć lada chwila. Z resztą, niezgodziłaby się na rozdzielenie z synem umierającym!
— Biedna matka! wyszepnął doktór.
— O! tak... powtórzyła Berta, bardzo biedna, godna pożałowania, bo cierpi okrutnie! W razie śmierci mojego brata, obawiam się dla niej pomieszania zmysłów, lub nagłego zgonu, a ja natenczas zostałabym sama... sama!.. pomiędzy dwoma mogiłami!...
Edmund omal nie przyklęknął przed biednym dziewczęciem, i już miał zawołać:
— Czyż pani nie odgadujesz że ja cię kocham? Czyż niewiesz, że moim najgorętszem życzeniem jest zastąpić tobie utraconą rodzinę? — Wobec wszelako tej strasznej rozpaczy, nie miał odwagi zdradzić tajemnic swojego serca.
— Nie zostaniesz pani osamotnioną, panno Berto, — wyjąknął nieśmiało, — nie uczujesz ciężkiej sierocej doli, dopóki ja żyję. Znajdziesz we mnie przyjaciela... tak, przyjaciela w zupełności oddanego sobie... Miałażbyś wątpić o tem?
— Nie, panie Edmundzie, nie wątpię na chwilę. Za zbyt wiele dałeś nam dowodów przyjaźni i poświęcenia, by jakieśkolwiekbądź powątpiewanie z mej strony było tu możebnem.
— Licz więc na mnie... mówił dalej Loriot, jestem oddany tobie w zupełności, tak!... tylko tobie!... Och! gdybyś wiedziała jak pragnąłbym widzieć cię szczęśliwą! Gdybyś wiedziała!...