Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/116

Ta strona została przepisana.

niechaj na moim grobie napisanem będzie ten jeden wyraz drugiego mego imienia: „Abel“, nic więcej...
Przyrzekasz mi to matko uczynić?
— Uczynię! — odparła łzawo pani Leroyer.
— Przysięgasz?
— Przysięgam!
— Jestżeś pewną że w chwili ciężkiej boleści zapanujesz nad sobą i niezapomnisz o danem mi przyrzeczeniu?
— Znajdę siłę aby dotrzymać przysięgi!
— Dzięki ci matko!... mogę teraz umrzeć w spokoju. Tajemnica hańby ściśle dochowaną zostanie...
— Tak! będzie zachowaną najściślej! odparła ze stanowczością nieszczęśliwa, aż do dnia rehabilitacji, jeżeli ta kiedyś nastąpi, Berta nie będzie wiedziała że jej ojciec zginął na rusztowaniu za zbrodnię której nie popełnił... że własnym życiem spłacił dług, za innego!
— Dobrze moja matko... wyszepnął zwolna umierający; musimy tak postąpić. Mój ojciec był niewinnym, wiemy dobrze o tem... Jesteśmy tego pewni... lecz zaślepieni sędziowie potępili go, i wydali ten straszny wyrok!
Od lat dwudziestu poszukujemy nadaremnie dowodów, wyjaśniających tą sprawę. Trzebaby cudu aby je odnaleść... Pragnęliśmy zmyć tę krwawą plamę, kalającą pamięć męczennika... Próżna nadzieja!... Umrę... a hańba nad nami i nim pozostanie!...
Młodzieniec ożywił się wymawiając te słowa, wszak jednocześnie atak strasznego kaszlu omal go nie zadławił. Przyłożył do ust chustkę, jaka w okamgnieniu krwią się pokryła.
— Synu... mój, synu... ty cierpisz... strasznie cierpisz!.. wyjęknęła wdowa.
— Nie, matko!.. odrzekł, widzisz że kryzys minęła... posłuchaj mnie jeszcze, ponieważ nie ukończyłem. Niejednokrotnie przychodziła mi myśl ażeby Bercie wszystko opowie-